Tkanina do niczego

Zgodnie z tradycją średniowieczną chciałabym wykonać kiedyś tkaninę „która do niczego nie służy”. Na pewno umiem robić tkaniny, które do niczego się nadają ;P

Będąc jeszcze w Biskupinie na Festynie umęczyłam do końca od dawna wiszącą osnowę. Wyszedł z tego kawałek wątpliwej jakości tkaniny o wymiarach 130 na 43 cm. Na jednym końcu znajduje się krajka brzegowa z wystającymi długimi paskami, a na drugim luźne frędzle.

Tutaj widać bidulę jeszcze na krosnach:

Wzornictwo dziwne, materiał ciut plastikowy, a wykonanie koślawe. Odnośnie ostatniego, mogę spokojnie zgonić na wspólników w produkcji. Niejedno dziecko miało radochę w próbach tkackich. A ja przy okazji, że mogę się podzielić taką frajdą tworzenia. Choć szczerze mówiąc, to głównie moje „obszary do rozwoju” widać najmocniej.

Krok po kroku trzeba się szkolić, a w moim przypadku popełnić chyba wszystkie możliwe błędy. Chociaż wcześniejsze próby wychodziły lepiej – np. brązowa zapaska.

Życzę sobie, aby następna tkanina na krosnach pionowych była lepsza, żeby moi mali współpracownicy byli zadowoleni z efektu.

Podobne wpisy

2 komentarze

  1. Początki zawsze są koślawe 😉
    Od czasu do czasu, jak jestem bardzo niezadowolona z efektów obecnych prac tkackich, wyciągam swoje najpierwsze krajki. Aż nie mogę uwierzyć, że TYLE się zmieniło, że aż tak bardzo poprawiły się moje umiejętności. I od razu humor wraca. I chęć do dalszej pracy 🙂
    Tobie też się uda za chwilę zrobić piękną tkaninę 🙂 Zobaczysz 😉

Dodaj komentarz