Przyjaciele do zjedzenia
Od jakiegoś czasu uczę się uprawiać rośliny w domu. Powoli zaczynają nawet rosnąć 🙂 Lubię z nimi rozmawiać i udaje mi się nawiązać rodzaj dialogu. Kto miał kiedyś kwiatki, ten wcale się nie zaśmieje, bo pewnie rozumie. W trudnych chwilach rośliny pomagają. W czasie pisania pracy dodawały mi otuchy, szczególnie Zroślicha. To taki specjalny typ przyjaciół…
Teraz mam w domu nowe roślinki.
Rzodkiewki:
Część z nich już dzisiaj zjedliśmy na śniadanie.
Rosną tak szybko, że będzie trzeba poprosić Zuzię o pomoc w jedzeniu, albo przesadzić do doniczki. To też są przyjaciele, ale nie ze względów estetyczno-towarzyskich, tylko odżywczych 🙂
Aha, o traumatycznym gulaszu z buraczkami nie będę jednak pisać, bo wolę o nim zapomnieć.