Niedzielny obiad
Ależ my teraz jesteśmy trendi 😉 Normalnie światowi ludzie i nie byle kto… 😛
Eh, żeby nie było zbyt nudno od tych moich krajek, wrzucam posta na inny temat. Dzisiejszy niedzielny obiad wyglądał tak:
Specjalnie pokazuję to ukośne zdjęcie, żeby nie było widać jak krzywo nam wyszło 😉 Ale to nasze pierwsze sushi… oj będziemy jeszcze robić w przyszłości nie raz. Jeszcze kilka zdjęć umieszczam na mojej picasie.
Mam kilka refleksji na temat takiego jedzenia.
Po pierwsze przekonałam się, że to nie tylko jedzenie – to cała ceremonia przygotowania i spożywania, która dzieje się trochę jakby samoistnie. Nigdy nie fascynowała mnie kultura japońska i nie zamierzam się do niej wpychać. Ale… doświadczenie z sushi samo z siebie wciska się w świadomość w miły sposób.
To nie jest takie zwykłe zapełnienie żołądka. Aczkolwiek sycące, mimo że zjedliśmy mało. Takie najedzenie się na kilka godzin bez uczucia zbytniego obciążenia.
Nie lubię ryżu, octu i sosu sojowego. Ale jak się okazuje połączenie nielubianych produktów może się zamienić w miłe wrażenie dla podniebienia.
I ciągle mam w głowie skojarzenie z pierogami… gdyby tak pałeczki? 😉