Jadę na rowerze słuchaj do byle gdzie

W tym roku nie będzie postanowień. Z zeszłym udało mi się całkiem sporo zrealizować i mimo niespełnionych założeń, jestem całkiem zadowolona. Tak – 2012 to był dobry rok.

Gdy pisałam o tych kilometrach, które planowałam przejechać na rowerze, tak na prawdę miałam inny cel. Podobno każda kobieta choć raz w życiu się odchudza. Zatem nie stanowię wyjątku, a jazda na rowerze miała mi pomóc stracić trochę balastu. Bo nie mowa tutaj o słodkich boczkach, czy krągłych udach – chodziło po prostu o pozbycie się mniej więcej 2 baniaków niepotrzebnej wody z dodatkami. Rower mi akurat nie pomógł, tylko kilka innych działań zupełnie naturalnych i niejako odruchowych. (To nie pomyłka, nie chodzi o działania „ruchowe”, bo ćwiczeń fizycznych samych w sobie nie lubię. Rąbanie drewna itp. to nie ćwiczenia – bardzo je lubię.) Tempo chudnięcia było alarmująco imponujące, więc za namową znajomego udałam się do lekarza. Lekarz, jak to konował, po usłyszeniu, że schudłam około 8 kg w nieco ponad miesiąc, stwierdził nonszalancko „no ale nie jest pani chuda”. Niezależnie od kompetencji lekarza, badanie krwi wyszło wybitnie w porządku.

Sama jazda na rowerze ma swoje silne odbicie w mojej psychice ;P Przestawiłam się z jeżdżenia miejskiego, czyli takiego celowego (z punktu A do punktu B, jadę bo mi wygodnie, a nie dla czystej frajdy) na jazdę rekreacyjną, której kiedyś nie lubiłam. Puszcza Notecka jest przepiękna i strasznie za nią tęsknię. Tutaj mam do dyspozycji kawałek Puszczy Bydgoskiej. Jak popatrzyłam na mapę, to posmutniałam, że to taki mały las – jak ten między Jaroszewskim, a Lutomskim :((( Może przesadzam i w praktyce okaże się całkiem przyjemny.

Na liczniku mam 701 km i nie kasuję – będę musiała odejmować, a to takie trudne działanie matematyczne ;P Czas zatrzymał się na 49:12. Bez postanowień, po prostu będę spisywać postęp i zobaczymy ile Pałuk i Kujaw uda się obejrzeć. No to w drogę!

Podobne wpisy

2 komentarze

  1. Brawo!!! Też bym tak chciała zrzucić taki balast dzięki "naturalnym i odruchowym działaniom"…;)mnie ostatnio mąż zostawił w domu z ogromnymi klockami drzewa i pojechał w delegację…jeśli chciałam grzać dupę to musiałam je sobie porąbać, myślałam ,że nie dam rady, co były naprawdę ogromne i poskręcane, sękate…wystarczyła odrobina taktyki;) i teraz lubię rąbać drzewo;D i jeździć taczką;)
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz