Chleb pszennożytni na zakwasie
Odważyłam się wreszcie upiec chleb bez dodatku drożdży piekarnianych. Oczywiście pomijając te, które zrobiły desant z powietrza ;D
Miałam całkiem aktywny zakwas, chociaż nie tak mocny jak przy poprzednim pieczeniu. W ostatnich dniach nie było upałów, więc i zakwas był spokojniejszy.
Wieczorem nastawiłam do wyrastania takie ciasto:
1 szklanka zakwasu razowego
0,5 szklanki wody
3 szklanki mąki żytniej 720
Następnego dnia rano ciasto miało odrobinę większą objętość. Mniejszą niż bym sobie życzyła, ale stwierdziłam, że nie będę się tym przejmować. Dodałam:
6 g soli
1 szklankę mąki pszennej
Zagniotłam ciasto na stolnicy i przełożyłam do posmarowanej masłem keksówki. Wstawiłam do piekarnika, żeby sobie spokojnie rosło w temperaturze pokojowej.
Ciasto ruszyło dopiero po południu. Włączyłam więc piekarnik na 40°C, bo ileż można czekać na wyrośnięcie bochenka…?
Wieczorem upiekłam chleb jak zwykle w termoobiegu, 175°C i w towarzystwie 2 kubków z odrobiną wody. Pieczenie trwało 50 minut od włączenia grzałki.
Mogę śmiało stwierdzić, że wypiek się udał i zdobyłam nową umiejętność. Oczywiście będę udoskonalać moje pieczenie chleba na samym zakwasie.
Dzisiaj Sew kupił wspaniałą kiełbasę wiejską z Liszek, która idealnie pasowała do chleba.